czwartek, 12 marca 2015

Rozdział 7

Dwa tygodnie później.

Wyszłam już ze szpitala, jechaliśmy w ciszy. Patrzyłam za okno i rozmyślałam cały czas o Louisie, którego nie widziałam od tamtego zdarzenia, co mnie strasznie martwiło.
Gdy dojechaliśmy do domu, poszłam do siebie do pokoju i odstawiłam torbę z rzeczami, wyjęłam z szuflady laptopa i położyłam na łóżku.
Poszłam jeszcze do kuchni zrobić sobie kawy a potem do łazienki na orzeźwiającą kąpiel.
Gorąca woda rozluźniła moje mięśnie, wyszłam z wanny i spojrzałam się w lustro.
Trochę schudłam.
- Przynajmniej nie będę mieć problemów z dietą jak moja siostra - Powiedziałam do siebie.
Spięłam mokre włosy w koka, owinęłam ciało ręcznikiem i wyszłam.
- Jesteś głodna ? - Słyszę głos Liam'a z kuchni.
- Nie ale możesz zrobić mi kawy.
- Ok, z mlekiem ?
- Nie.
- Już się robi, Hayley coś chcę od ciebie.
- Gdzie jest? - Weszłam do kuchni, trzymając kurczowo ręcznik.
- Uhm - Spojrzał się na mnie i kontynuował - Jest u nas w pokoju - Szybko odwrócił wzrok.
- Jasne, dziękuje wam za wszystko.
- Za co ?
- Zejdę do ciebie zaraz - Posłałam mu lekki uśmiech.
- W porządku.

Weszłam do swojego pokoju, rzuciłam ręcznik na łóżko i założyłam swoje szare dresy i białą koszulkę.
Włączyłam laptopa i włączyłam wyszukiwarkę, nie wiedziałam już co chciałam sprawdzić, oparłam się głową o ścianę i zamknęłam oczy.
- Obym się chociaż czegoś tutaj dowiedziała - Powiedziałam do siebie.
Strona o duchach a raczej jak przywołać ducha.
- Kate, możemy porozmawiać ? - Wchodzi do pokoju Hayley.
- Jasne, wchodź - Zamknęłam laptopa i odstawiłam go na bok.
- Rozmawiałam z twoim doktorem.
- Oh, naprawdę ? - Poczułam zakłopotanie.
- Naprawdę, wyniki nie są dobre jak sama wiesz, musisz chodzić na kontrolę.
- Hayley, wiem o tym - Chwyciłam ją za ramię.
- Chcę żebyś uważała na siebie.
- To też wiem, co ci mówił Harry ?
- Yhm, że chcę się z tobą spotkać coś omówić, powiedział że się dowiem jak wszystkiego się dowie, wymijał moje pytania.
Dziwne.
- Może za dużo ich czasami zadajesz.
- Katerina, ja się martwię i tyle.
- Wiem ale też możesz się martwić ale trochę mniej.
- Jak sobie chcesz - Wyszła.

Kocham jej humory, wzięłam z powrotem laptopa i czytałam o wywołaniu duchów i jest wiele zastosowań na takie przywołanie.
Plansza o której słyszałam a raczej widziałam na filmach ale podobno to działa. Zdziwiłam się. Zostawię to na plan B.
Zeszłam do Liam'a który kłócił się z kimś przez telefon, nie sądziłam że Liam potrafi tak krzyczeć.
Wzięłam swoją kawę i usiadłam tuż przy bladzie i błądziłam wzrokiem po kuchni.
- Wybacz - Powiedział, gdy spotkał mój wzrok.
- Rozumiem że ktoś cię zdenerwował - Uśmiechnęłam się nerwowo.
- Tak, kolega z pracy będzie tutaj nie długo.
- Oh, wcześniej chciałam wam podziękować.
- Tak wiem tylko nie powiedziałaś nadal za co.
- Że wytrzymujecie...Jestem ostatnio dziwna wiem ale obiecuje że to się zmieni - Biorę łyk kawy.
- Ah, no tak nie powiem że nie ale trochę zdziwaczałaś ale i tak nadal cię uwielbiam.
- Hah, cieszę się, jesteś dla mnie jak brat więc...Nie chcę by coś to zepsuło a zwłaszcza moje zachowanie.
- Nie masz co się obawiać - Uścisnął mnie.
- Co powiesz żebyśmy w ten weekend spędzili czas w trójkę, bez żadnych telefonów i dziwnych zachowań.
- Jasne, dlaczego nie - Uśmiechnął się.

Nagle rozległ się dzwonek do drzwi, do salonu wszedł wysoki przystojny brunet.
- Kate, zawołasz Hayley ?
Zorientowałam się że cały czas patrzę się na tajemniczego nieznajomego.
- Yhm, tak, pewnie - Uśmiecham się lekko i wychodzę.
Hayley oczywiście jest wpatrzona w swoją lekturę.
- Liam cię woła - Weszłam do jej pokoju.
- Co znowu tym razem ?
- Nie wiem, przyszedł jakiś facet.
- Chodź ze mną.
- Co?Dlaczego?
- Nie chcę być tam sama, idziesz ze mną - Wstaje i ciągnie mnie za rękaw.
Zeszłyśmy do salonu, usiadłam obok siostry która była mocno zdezorientowana.
- Co się stało ? - Zapytała
- Myślę że możemy poruszyć ten temat ale bez Kate - Odzywa się po chwili Liam.
- Słucham ?! - Wstaję.
- Idź do siebie.
- Kpisz sobie ze mnie ?!
- Nie, nie kpię.
- A na mnie mówicie że to ja mam sekrety.
- Sprawy dorosłych.
Jak to głupio brzmi.
- Między mną a Hayley...
- Idź już!
Brunet spojrzał się na mnie z lekkim uśmieszkiem, czułam się zażenowana tym wszystkim. Poszłam posłusznie do pokoju, zabierając kawę.
Zamknęłam drzwi na klucz i odstawiłam kawę na biurko, otworzyłam okno, zapach chłodnego powietrza uspokaja moje myśli.
- Louis, gdzie ty do diabła jesteś ? - Pytam samą siebie bo teraz to z nim chcę o tym porozmawiać.
Jak na zawołanie dostaję zieloną piłeczką w nogę.
- Louis! - Uśmiechnęłam się. - Jak miło że jesteś, szkoda że cię nie słyszę.
Zamknęłam oczy i próbowałam usnąć.

                                                    ***

- Cześć - Przytulił mnie.
- Cześć, tęskniłam...- Wypaliłam po czym szybko chwytam się za buzię.
- Yhm, ja też. Jak leci ?
- A jak widać ?
- Że kiepsko a u ciebie ?
- Jest coraz gorzej, musisz szybko działać bo ja nie mam sił.
- Jak to ? - Zapytałam zdezorientowana.
- Coś co tutaj jest, zabiera mi energię by się z tobą skontaktować, nie wiedziałem co robić ale jak na razie mam spokój.
- Oh Louis...Postaram się co w mojej mocy.
- Znajdź ten przeklęty naszyjnik i zniszcz go.
- Dlaczego ?
- Zaufaj mi, dobrze ?- Dotknął mojego policzka.
- Mhm - Skinęłam głową.
Jak to się dzieje że moje serce zaczęło szybciej bić ?
- Chciałabym cię tutaj normalnie sprowadzić.
- Możesz to zrobić tylko najpierw...
- Nie, Louis, błagam nie znikaj teraz !
Chwyciłam go za rękę lecz zniknął. Dlaczego teraz ?! Gdzie ja teraz jestem do cholery ?
Rozglądałam się dookoła, pustka. Czarna pustka. Próbowałam się obudzić lecz jak na razie na próżno.
- Louis, błagam cię przyjdź - Łzy spływały mi po policzku.
Zrobiło się zimno, pojawiłam się w...górach, byłam w dresowej bluzie i legginsach, para leciała z moich ust.
- Mój Boże, niech mnie ktoś obudzi - Powiedziałam do siebie przez łzy.
Szłam powoli w stronę iglastego lasu, byłam coraz bardziej zmarznięta.
Dlaczego to wszystko przytrafia się właśnie mnie ?! Przyspieszyłam ale brakło mi tchu, dlaczego ? Przecież mam dobrą kondycje. Nagle usłyszałam warczenie. Odwróciłam się, pusto.
- Ok, to nie jest śmieszne - Oparłam się o jedno z drzew, poczułam lekkie draśnięcie, krew leciała mi z palca.
Cholerne igły. Poszłam dalej, była coraz zimnej.
Nagle zza drzew ujawniły się...wilki. Nie mogłam uwierzyć w to co się dzieje, to nie może tak się skończyć.
Nagle jeden skoczył na mnie lecz ktoś lub coś obronił mnie, miałam draśnięcie na twarzy z których leciała krew.
Nagle znów było pusto.

                                                 ***
Obudziłam się, rozejrzałam się po pokoju, wiedziałam że jestem u siebie.
Spojrzałam na ręce były całe czerwone z zimna, były wręcz lodowate. Poczułam jak piecze mnie lewy policzek. Odruchowo dotknęłam miejsce i wzięłam głęboki wdech. Zbiegłam szybko do łazienki i spojrzałam w lustro.
- To niemożliwe!! - Powiedziałam do siebie.
Przemyłam rany zimną wodą. "Oby nie były bardzo głębokie, ale śladu nie będzie." Pomyślałam, wytarłam ręcznikiem delikatnie rany i wyszłam. Liam odprowadził kolegę do drzwi, spojrzał się na mnie, było widać zdziwienie.
Poszłam zrobić sobie kanapkę z wędliną i gorącą herbatę.
- Co ci się stało w polik ? - Usłyszałam głos za moimi plecami, odwróciłam się i spojrzałam się na niego, co tu odpowiedzieć.
- Nic takiego, ja...spałam i musiałam się podrapać - Uśmiechnęłam się.
Jak to głupio brzmi.
- Ahh drapnęłaś się, obetnij paznokcie bo sobie krzywdę zrobisz, serio co ci się stało. ?
- Powiedziałam ci, podrapałam się i...
- Wiesz jak to beznadziejnie brzmi.
- Ok, chcesz wiedzieć prawdę ?!
- Chcę.
- Nie wyśmiej mnie tylko !
- W porządku.
- Śniło mi się że jestem w górach, było zimno i byłam w tym w czym jestem teraz i wiesz co zaatakował mnie wilk i miałam identyczne draśnięcie i ktoś mnie obronił ale nie wiem kto bo się obudziłam. To jest prawda.
- Ok, nie chcesz to mi nie mów.
- Powiedziałam ci prawdę, tak było, uwierz mi.
- W to się nie da wierzyć - Wyśmiał mnie.
- Przestań !
- W porządku, sprawy nie było.

Wiedziałam że tak będzie, znowu wyszłam na wariatkę. Zalałam sobie herbatę i poszłam do pokoju.
Z powrotem szukałam różnych informacji. Zapowiada się długa noc.

piątek, 20 lutego 2015

Rozdział 6

Przebudziłam się po trzech godzinach, nic się nie działo ale to i tak mnie nie uspokoiło. Obok mnie siedział Niall.
- Hej.
- Cześć - powiedziałam lekko się uśmiechając.
- Jak się czujesz ?
- Źle ale jakoś przetrwam.
- Mam coś dla ciebie - uśmiechnął się.
- Naprawdę? mogę wiedzieć co to takiego ?

Zaczął coś szukać w swoim plecaku.
- Czekoladki, sok i lektury do czytania i parę rzeczy do przejrzenia.
- Dziękuje, co to za książki lub grube zeszyty ?
- Chciałaś rzeczy mojej babki, poszperałem i coś znalazłem ale na pewno jest tego więcej u niej w domu.
- Świetnie, naprawdę dziękuje a gdzie je znalazłeś ?
- W strychu u mnie w domu.
- Niall, jesteś genialny i jestem twoją dłużniczką - przytuliłam go.
- Na pewno będzie kiedyś taka okazja ale teraz odpoczywaj.
- Ledwie nową szkołę zaczęłam a już ją opuszczam.
- Czasami są sytuacje bez wyjścia - Chwycił mnie za rękę - Ale ty masz zimne dłonie.
- Wiem, nawet ich nie czuje - uśmiechnęłam się.
- To nie jest śmieszne, lekarz wie ?
- Robił mi badania, spokojnie na pewno dadzą mi coś i mi przejdzie.
- Mam nadzieję ale powiem mu mimo wszystko.
- Kochany jesteś
- Odpoczywaj i przejrzyj to sobie jak będziesz mieć siłę, muszę iść.
- Już? ile tu byłeś?
- Godzinę - uśmiechnął się i dał mi buziaka w polik - Trzymaj się Kate.
- Przyjdź jeszcze - Rzuciłam.
- Pewnie, do jutra - Uśmiechnął się i wyszedł.

Chwyciłam książkę do ręki, musiałam obchodzić się z tą książką delikatnie ponieważ należała to starych i zniszczonych "książek".




                                                       ***
Rok 1965
Szłam do małej piekarenki, to właśnie wtedy go poznałam. Georg Williams Tomlinson. Człowiek mojego życia.
Tego dnia był największy ruch, pełno dzieci biegało przy fontannie, dorośli głośno rozmawiali i palili cygaro. Tak właśnie przebiegało życie. Gdy skręcałam już w uliczkę, usłyszałam parskanie i szybkie tupanie kopyt, odwróciłam się za mną biegły dwa konie, pamiętałam tylko straszny ból, obudziłam się w domu w łóżku, opatrzona w miarę możliwości, nade mną stali dwaj wysocy mężczyźni, rozmawiali o tym co mam zażywać na bóle i różne tego rodzaju rzeczy.
"Stratowana przez konie" jak to brzmi ? jak idiotyzm, prawda? ale tutaj często to się zdarzało, dzieci nie wiedzą jak odnosić się do tego właśnie zwierzęcia. Gdy jeden mężczyzna wyszedł, drugi został.
Patrzyłam się na niego przez dłuższą chwilę. Przedstawił mi się "Georg Tomlinson", powiedział co się stało i to on mi pomógł ponieważ mnie znalazł. Codziennie do mnie przychodził i mi pomagał, rozmawiał i wspierał.
                                                     ***

Przerwałam lekturę i ten fragment sobie podsumować, Georg Williams Tomlinson, dokładnie TOMLINSON. To musi być daleki krewny Louisa, pytanie czy on o nim wie. Zakochała się w nim. Musiało coś się wydarzyć że właśnie ta kobieta się na nim "mści", chyba tak to mogę określić. W sali było pusto, leżałam tylko ja. Bałam się zasnąć że stanie się to samo co wcześniej.
Ale muszę wiedzieć czy Louis wie o tym. Zamknęłam oczy i pomyślałam o Louisie.

                                                       ***
Tym razem znalazłam się w wielkim salonie,ściany tak naprawdę były szybami.
- Louis ?!
- Jestem księżniczko, nie na długo.
- Jak to ?
- Mamy intruza w naszych snach, kontroluje je.
- Cholera.
- Wiesz coś ?
- Wiesz kto to jest Georg Williams Tomlinson.
- Po nazwisku domyślam się że to ktoś z moich krewnych jeżeli to z tych Tomlinsonów.
- Raczej tak, słuchaj mnie teraz uważnie.
- Może usiądziemy ?
- Jasne, póki nie ma tutaj nikogo.
- A więc mów.
- Ta kobieta ze zdjęcia poznała nijakiego Georg'a Tomlinsona, zakochała się w nim z tego wynika z tych zapisków z 1898 roku. Uratował jej życie, stratowały ją konie gdy się obudziła to był przy niej on i lekarz, codziennie przychodził i rozmawiali.
- Zawsze coś, wiesz coś więcej ?
- Na razie tylko to, chciałam się zapytać czy wiesz kto to jest.
- Nie, ale też się pobawię w detektywa.
- Cieszę się że cię widzę, Louis.
- Wzajemnie.
- Szkoda że nie ma cię przy mnie, nie możemy rozmawiać ani nic.
- Siedzę zawsze przy tobie gdy nikt mi nie przeszkadza.
- Naprawdę ?
- Jesteś w ciężkim stanie to nie mogę rzucać w ciebie piłką.
- No tak - Zaśmiałam się. - Mam nadzieję że się nie długo zobaczymy.
- Wkrótce tak.

Nagle wszystko ściemniało z pięknego miejsca przeszliśmy do jakiegoś wilgotnego pomieszczenia z kratami w oknach, coś typu opuszczone psychiatryka.
- Co się dzieje ?- Zapytałam przerażona.
- Paniusia przyszła, obudź się Kate!!!
- Nie mogę cię tutaj ot tak zostawić !
- OBUDŹ SIĘ DO DIABŁA, DAM SOBIE RADĘ !
- Louis !!
- OBUDŹ SIĘ, PROSZĘ, WSZYSTKO BĘDZIE DOBRZE, OBUDŹ SIĘ!!!!

                                                       ***
Krzyki Louisa spowodowały że jednak się obudziłam, nie wiedziałam ja mu pomóc, chciałam wstać z łóżka ale moje obrażenia nie pozwoliły mi na to. Szukałam jakiejś pomocy ale wiedziałam że nie ma to sensu.
- Louis, proszę cię - Szeptałam do siebie z nadzieją że się zjawi.
Nie zjawił się, obawiam się najgorszego. Nie pozostaje mi nic innego jak czekać do wieczora.

poniedziałek, 2 lutego 2015

Rozdział 5

Miałam dość spokojny sen ale Louis się nie zjawił, wstałam i podeszłam do okna rozmyślając co dalej ze mną będzie.
Rozmyślałam jak się dowiedzieć coś o tym naszyjniku, byłam w muzeach i w wielu innych miejscach lecz nikt nic nie wiedział o tym naszyjniku. Nie pozostało mi nic innego jak wciągnąć w to zadanie Nialla bo tylko on mi mógł pomóc.
Założyłam legginsy i lekką tunikę, zeszłam na dół i zrobiłam sobie szybko śniadanie i poszłam do szkoły.
Pierwsze lekcja to była matematyka, weszłam do sali i zajęłam miejsce ławkę przed Niallem. Nie mogłam się skupić nad niczym innym jak nad naszyjnikiem i jak on pomoże Louisowi. Nauczycielka wyrwała mnie z toku myślenia.
- Wszystko w porządku ?
- Yyym taak - powiedziałam cichym głosem
- Skup się
- Przepraszam

Lekcje minęły dość szybko, wracałam z Niallem do domu lecz postanowiłam że przedłużę ten czas i pójdziemy przez park.
- Niall, pamiętasz to zdjęcie co ci pokazałam ?
- Pamiętam
- Posłuchaj mnie, zabrzmi to dziwnie ale potrzebuje informacji o twojej praprapra babce.
- Spróbuje coś znaleźć na strychu mojej babci, może coś się znajdzie ale nie obiecuje.
- Naprawdę mógłbyś zrobić to dla mnie ?
- Jeżeli tak bardzo ci na tym zależy to pewnie...a mogę wiedzieć do czego ci to będzie potrzebne ?
- Wiesz...mój znajomy potrzebuje jakiś informacji czy coś takiego i powiedziałam że mu pomogę ale nikt jej nie znał aż trafiłam na ciebie.
- Rozumiem, dziwne ale w porządku - uśmiechnął się.
- Jakbyś coś znalazł to przyjdź do mnie do domu, wiesz gdzie mieszkam - uśmiechnęłam się.
- Nie ma problemu. Idziemy na jakąś kawę ?
- Przepraszam cię ale nie mogę, miałam w czymś pomóc Liamowi.
- Następnym razem ?
- Pewnie że tak, muszę iść i jeszcze raz ci dziękuje - dałam mu buziaka w policzek a on się tylko uśmiechnął.

Wróciłam do domu cała podekscytowana że jest jakakolwiek szansa że coś znajdę na temat tej kobiety jak i może naszyjnika. Dom był pusty, poszłam do swojego pokoju, odłożyłam torbę i patrzyłam przez okno, z biurka spadła torba.
- Hej Louis, mam świetne wieści być może uda się coś znaleźć.
Nagle czułam jak coś przycisnęło mnie do ściany, nie wiedziałam co to takiego ale czułam jak się dusiłam, bolało mnie całe ciało, nagle zrobiło mi się słabo, upadłam na ziemię.

                                                 ***
Poraziło mnie światło, obudziłam się w szpitalu obok mnie siedziała moja siostra, chciałam wstać lecz każdy ruch sprawiał mi niesamowity ból.
- Leż, nie ruszaj się - chwyciła mnie za dłoń.
- Co się stało ? - powiedziałam prawie szeptem
- Sama nie wiem, jak weszłam do domu to leżałaś nieprzytomna na ziemi. Kto ci to zrobił ? - Wskazała na liczne siniaki na moim ciele.
- Nie wiem, pamiętam że poczułam ból i tyle.
- To niemożliwe.
- Prawdzie - posłałam jej lekki uśmiech.

Do pokoju wszedł doktor, chociaż moim zdaniem był za młody na doktora wyglądał na dwadzieścia lub góra dwadzieścia dwa lata.
Jego burza loków idealnie pasowała do jego urody, uśmiechnął się pokazując swoje dołeczki.
- Witaj Kate, jak się czujesz ?
- Kiepsko, wszystko mnie boli.
- Nie dziwię ci się, pokaż mi te ręce - Chwycił moje ręce i przyglądał się moim obrażeniom, spojrzał się na mnie to na Hayley.
- Twoje ręce, nogi, brzuch, wyglądają jakbyś wpadła na stado rozpędzonych koni.
- Nie wiem dlaczego to się stało,byłam w pokoju i nagle poczułam ból na całym ciele i obudziłam się tutaj.
- Dziwne, nigdy nie spotkałem się z czymś takim.
- Czuję się wyróżniona - Powiedziałam pół słyszalnym głosem.
- Nawet teraz ci się zbiera na żarty - skarciła mnie Hayley
Zamknęłam oczy, jedynie czego pragnęłam to sen.

                                            ***
- Co ci się stało ? - usłyszałam znajomy głos
- Myślę że ty wiesz najlepiej !- krzyknęłam
- Co masz na myśli ?
- To ty mi to przecież zrobiłeś !!
- Kate, nie zrobiłbym ci czegoś takiego nawet ja nie jestem w stanie tego zrobić, co się stało ?
- Wróciłam do domu i poszłam do pokoju bo tam najczęściej przebywasz no i odstawiłam torbę na biurko i wyglądałam przez okno a że torba spadła na podłogę to pomyślałam że dałeś mi znak że jesteś no i powiedziałam  że mam dla ciebie dobre wieści iż być może znajdę jakieś informacje o kobiecie której tak szukasz i nagle poczułam piekielny ból na całym ciele i upadłam, obudziłam się w szpitalu.
- Nie było mnie bo chciałem ci dać swobodę w poszukiwaniach, musimy ustalić kto to zrobił.
- Jak to zamierzasz zrobić ?
- Będę zawsze z tobą, w szkole, w domu i w różnych innych miejscach.
- Ale jak będę z Niallem lub w łazience nie masz prawa tam być !
- Ehm...no dobrze niech ci będzie.
- Musimy coś ustalić jak rozpoznam że to ty przyszedłeś ?
- Ja...hmm...będę rzucał w ciebie piłką, sprawia mi to małą przyjemność.
- Słucham ?! - spojrzałam na niego zdziwiona.
- Uroczo się denerwujesz !
- Bardzo śmieszne Louis.

W śnie było na tyle dobrze że mogłam go dotknąć, przytuliłam go. Bardzo lubię spędzać z nim czas. Nagle byliśmy w parku, jak on to robi ? Usiedliśmy na ławce, nagle zniknął.
- Louis ?!
Podniosłam się z ławki i rozglądałam się dookoła, byłam tutaj sama. Miałam pewność że teraz nie jesteśmy w snach sami. Przy drzewie stała jakaś postać, cieżko mi było odróżnić czy to kobieta czy mężczyzna. Powoli stawiałam kroki do przodu aż nagle...

                                              ***
- Kate, Kate, obudź się !
Otworzyłam oczy.
- Coś ty najlepszego zrobiła Hayley !
- O co ci chodzi ?
- Na cholerę mnie obudziłaś ?!
- Cała się trzęsłaś i majaczyłaś coś przez sen !
- I co z tego ?! Nieważne - burknęłam

Zastanawiałam się co z Louisem, leżąc w szpitalu nie mogłam nic zrobić, nie mogłam mu w żaden sposób pomóc. Dr. Styles podszedł do mnie i usiadł na krzesełku.
- Jak się masz ?
- Bywało lepiej - posłałam mu lekki uśmieszek
- Zaraz pielęgniarka przyniesie ci szklankę wody i leki przeciwbólowe
- Dziękuje
- Wyniki są kiepskie, trochę tu poleżysz.
- Nie mogę wcześniej wyjść ?
- Nie w tym stanie, powiedz mi co się dokładnie wydarzyło.
- Siostra czeka na korytarzu ?
- Musiała gdzieś jechać, jesteśmy tutaj sami - uśmiechnął się.
- Wyda się to dziwne ale...wróciłam do domu i poszłam do swojego pokoju, ja tylko wyglądałam przez okno z mojego biurka spadła torba i chciałam ją podnieść i nagle poczułam ból, nie mogłam się ruszyć i obudziłam się tutaj.
- Dlaczego nie powiedziałaś tej historii swojej siostrze lub Liamowi ?
- Oni już od jakiegoś czasu patrzą na mnie jak na wariatkę ponieważ ja czasami...widuje dziwne rzeczy.
- Jakie rzeczy ?
- W snach - wypaliłam
- W snach ? mogę wiedzieć co takiego widujesz ?
- Zmarłych ludzi, nawet już Pan patrzy się na mnie jak na wariatkę.
- Ja tak nie myślę - uśmiechnął się i wstał. - Proszę odpoczywać a ja zaraz przyślę tutaj kogoś.
- Dziękuje - uśmiechnęłam się.

Czułam że nie powinnam mu takich rzeczy mówić ale jednak to zrobiłam i poczułam niesamowitą ulgę. Odetchnęłam i patrzyłam się w ścianę, rozmyślając jakiś plan działania.

czwartek, 15 stycznia 2015

Rozdział 4

Wstałam dość wcześnie niż zwykle była 5.23, wstałam i zarzuciłam na siebie bluzę i zeszłam do kuchni. Wstawiłam wodę na kawę i usiadłam na krześle, odgarnęłam włosy i zamknęłam oczy.
- Co ty nie śpisz już ? - wszedł Liam
- Co ? a tak...nie mogę spać
- Jesteś strasznie blada - podszedł do mnie
- Jest wszystko w porządku to tylko zmęczenie - uśmiechnęłam się
- W porządku - powiedział otwierając szafkę
- Dzisiaj pierwszy dzień pracy ?
- Taa, muszę szybko wypić kawę, przebrać się i potem dojechać na miejsce
- Dasz radę - uśmiechnęłam się - Liam, dzisiaj wrócę później
- Ooo ze znajomymi gdzieś idziesz ?
- Taak, dziwnie się czuję jak wam mówię o wszystkim
- Dlaczego ?- podał mi kawę
- Wiesz, jestem już dużą dziewczyną więc umiem sobie poradzić i chcę byście się przyzwyczaili że będę później wracać
- Nie wiem jak na to twoja siostra
- Proszę cię Liam mam 17 lat
- No wiem że ona jest nadopiekuńcza ale wiesz ona się martwi o ciebie
- To niech się martwi ale mniej - powiedziałam z naciskiem
- Jasne...czasami jej tłumaczyłem ale...może sama jej powiedz
- Będzie awantura
- Trudno...jesteś duża - uśmiechnął się
- Dzięki - wzięłam spory łyk

                                 ***

Była już godzina 7.00 poszłam do siebie do pokoju, ubrałam zwykły biały t-shirt i ciemne rurki i do tego buty na koturnie. Zrobiłam sobie tosty do szkoły, wzięłam torbę i wyszłam.
Padał deszcz, wsiadłam do busa i założyłam słuchawki na uszy, włączyłam swoją ulubioną piosenkę Amy Stroup - "Far From Yesterday".
Wysiadłam tuż przed szkołą, otworzyłam drzwi i weszłam na korytarz oczywiście musiałam zmienić buty ale co to za różnica czy zmienię czy nie jak i tak szkoła będzie brudna ale zrobiłam to co mi kazano.
Weszłam do sali i usiadłam obok Nialla.
- Zaraz dzwonek - ziewnął
- A ty niewyspany
- Owszem ale ty też wyglądasz na zmęczoną
- Miałam problemy ze snem
- Widać - zaśmiał się
- Słuchaj chciałabym cię o coś zapytać
- Pytaj
- Znasz tą kobietę ? - wyciągnęłam fotografię
- Yhm...masz zdjęcie mojej praprapra babki
- Naprawdę ?!
- Tak, skąd masz to zdjęcie ?
- To trochę skomplikowane
- Po co ci ona jak ona nie żyje od wielu wielu lat ?
- Ona podobno wiedziała coś o jakimś naszyjniku
- Nic nie wiem na ten temat
- Cholera
- To dziwne ale ok
- Uwierz mi wiem o tym doskonale.

Lekcje o dziwo szybko minęły. Wróciłam do domu, rzuciłam torbę na podłogę i zrobiłam sobie obiad, dom był o dziwo pusty więc mogłam zrobić to co mi zapragnie bo właśnie to uwielbiam. Włączyłam muzykę i upajałam się samotnością, moją ciszę zakłócił trzask w pokoju
- Louis...wybacz próbowałam ale ta Pani nie żyje, więc nie mam jak ci pomóc
Nadal nie dawał spokoju, ściszyłam muzykę i zaczęłam toczyć rozmowę z czego i tak nie otrzymywałam odpowiedzi.
- Ok, postaram się...ohh to bez sensu pogadamy jak pójdę spać !
- Do kogo ty mówisz ? - do pokoju weszła Hayley która najwidoczniej wróciła z zakupów
- Ja...no bo my mamy taką pracę domową...pisanie opowiadania jakiegoś i tak tworzę właśnie dialog
- Ahaa...to nie przeszkadzam - wciąż patrzyła na mnie jak na idiotkę
- Cholera ! Louis przez ciebie patrzą na mnie jak na idiotkę
Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
 Heej wszystkim :D widzę że coś idzie słabo z komentarzami...chociaż w 3 rozdziale nie było tak źle hehe co powiecie na małe 6+ ?

czwartek, 1 stycznia 2015

Rozdział 3

Nowa szkoła, nowi ludzie,nowe otoczenie...coś co kocham najbardziej.  Hayley nie załatwiła wszystkich formalności więc oczywiście muszę sobie teraz sama z tym poradzić. Był dzwonek na przerwę, dostałam kluczyk od szafki z numerem 4707, podeszłam do szafki i otworzyłam była dość mała, skrzywiłam minę i zamknęłam ją z powrotem.
Wzięłam torbę i poszłam pod wyznaczoną salę na planie, francuski to chyba "najlepszy" język, dlaczego akurat francuski ?! Usiadłam na ławce która stała tuż przy ścianie i patrzyłam się kompletnie znudzona w przestrzeń, czułam na sobie spojrzenia, czułam się bardzo niezręcznie a z resztą kto lubi to uczucie ?
Usiadł obok mnie nieznajomy blondyn, spojrzałam się kątem oka na niego, odetchnęłam i odwróciłam spojrzenie w zupełnie inną stronę.
- Nowa ? - usłyszałam, wybudzona z własnych myśli
- Tak - posłałam mu lekki uśmiech
- Niall - podał mi rękę
- Kate
-  Zapoznałaś się tutaj już z kimś ?
- Nie, jesteś pierwszą osobą
- No ja to mam jakoś ostatnio szczęście jak chcesz to mogę oprowadzić cię po szkole na następnej przerwie
- Dziękuje, chętnie skorzystam
Rozległ się dzwonek na lekcje, dostałam zakres materiału którego musiałam się nauczyć, czeka mnie dość sporo pracy. Nauczycielka podchodziła pod sześćdziesiątkę, siwe włosy miała spięte w koka, była dość szczupłą kobietą ale miała dość specyficzną urodę. Niall wszedł spóźniony do sali, usiadł obok mnie, wziął kartkę do ręki i spojrzał na cały zakres do nauki.
- Masz dużo roboty - szepnął
- Niestety - odpowiedziałam
- Pomogę ci - oddał mi kartkę i posłał mi uśmiech
- Dzięki - uśmiechnęłam się
- Panie Horan !  Rozumiem że nowa koleżanka wzbudza zainteresowanie ale to chyba raczej nie pora na zapoznawanie się - powiedziała ostym tonem
- Przepraszam - powiedział prawie się śmiejąc
Spojrzałam się na niego też prawie się śmiejąc.
Lekcja minęła dość szybko, Niall oprowadził mnie po szkole która jest niestety dość duża.
Po szkole poszłam z Niallem na kawę na lepsze zapoznanie się, rozmawialiśmy trochę o sobie i trochę o szkole. Zadzwoniła mi komórka, oczywiście Hayley ma dziwną tendencję dzwonienia w nieodpowiedniej chwili, kazała mi wracać do domu bo niby coś poważnego się stało. Niall odprowadził mnie kawałek, pożegnaliśmy się i każdy poszedł w swoją stronę.
Weszłam do mieszkania które wyglądało jakby przeszedł przez niego huragan.
- Co się tutaj stało ? - zapytałam
- Nie wiem - odpowiedział Liam
Spojrzałam na porozrzucane meble, pewnie mój "przyjaciel" znowu się zdenerwował
- Dobra, bierzmy się za sprzątanie - weszłam do salonu w którym półka na książki była przewrócona
- Ale...jak to się stało ? - zastanawiała się Hayley
- Siostra nie gadaj tylko nam pomóż
W kuchni były tylko pootwierane szafki i przewrócony słoik z kawą na podłodze.  Gdy skończyłam już sprzątać poszłam do siebie do pokoju, zamknęłam swoje drzwi na zamek i wzięłam głęboki wdech.
- Louis jeżeli mnie słyszysz to powiem ci że jesteś dość mało inteligentym...duchem , wiesz że nie możesz tak się do diabła zachowywać...wiesz co będzie jakby oni się dowiedzieli ?! - mówiłam cicho i z naciskiem.
Panowała cisza, położyłam się na łóżku i zaczęłam rozmyślać
- Ja mam cierpliwość, poczekam - powiedziałam do siebie
- Kate, do kogo ty do diabła gadasz ? - usłyszałam głos zza drzwi
- Yyym...gadam przez telefon - wymyśliłam pierwszą bajeczkę na poczekaniu
Słyszałam oddalające się kroki, odetchnęłam z ulgą. Wzięłam jakąś szkolną książkę i zaczęłam ją studiować. Dostałam małą zieloną piłeczką w głowę.
- Cholera jasna ! Louis niech no ja cię tylko zobaczę, naprawdę nie masz innej metody bym przestała czytać ?! nie możesz poczekać aż pójdę spać ?? - zaczęłam krzyczeć
Nagle otworzyły się drzwi, do pokoju weszła zdziwiony Liam
- Ou...Liam, słyszałeś ?
- Taak i stwierdzam że z tobą nie jest dobrze gdy gadasz do ściany i nadałaś jej imię - patrzył na mnie jak na idiotkę
- Ehh...to jest zbyt skomplikowana sytuacja Liam...kiedyś ci to wyjaśnię ale owszem mam nie równo pod sufitem i wiesz...czuję się sama to...gadam do siebie, tak, yyy wezmę prysznic i lepiej pójdę spać - wyszłam z pokoju. 

- Ook 
Weszłam do łazienki, napuściłqm sobie gorącej wody i wsypałam soli do kąpieli. Zdjęłam z siebie wszystkie ubrania i powoli weszłam do wody, zamknęłam oczy i próbowałam się zrelaksować starałam się nie zwracać uwagi na prawdopodobieństwo że mój wkurzający i niewidzialny domownik  siedzi sobie gdzieś tutaj się na mnie patrzy. Myślałam o tym całym naszyjniku, nigdy go nie widziałam na oczy ani w internecie po wielu próbach szukania.
Wyszłam z wanny, owinęłam się ręcznikiem i poszłam do siebie do pokoju, ubrałam się i uczesałam włosy i zeszłam na kolację.
- Kate, musimy porozmawiać - powiedziała Hayley
- O czym ? - zapytałam zdziwiona
- O tobie - powiedziała
- W porządku - powiedziałam zdziwiona i usiadłam na krześle
- Martwimy się o ciebie i doskonale o tym wiesz
- Przejdźmy do rzeczy bo jestem naprawdę zmęczona
- Gadasz do siebie i chodzisz zdezorientowana cały czas
- O matko...kurde...Hayley, czasami potrzebuję porady dla samej siebie więc przestań  !
- Może jesteś jednaj przewrażliwiona - zaśmiał się Liam
- Dokładnie - potwierdziłam i poszłam do swojego pokoju
Zgasiłam swoją lampkę i położyłam się spać.

~ * ~
- Nie robisz postępów - usłyszałam głos
- Nie robię bo nie wiem co mam robić - powiedziałam zdenerwowana
- Po prostu poszukaj
- Nie wiem jak ten naszyjnik się nazywa a po drugie co sen będziesz do mnie przyłaził
- Dzisiaj zajrzałem do ciebie ale ciebie nie było ale za to flirtowałaś z jakimś blondynem
- To nowy kolega...z resztą co ja mam ci się tłumaczyć
- A jednak musisz - uśmiechnął się i wziął mnie za podbródek - Jesteś jedyną osobą która może mi pomóc ja...proszę cię
- Pomogę ci i tak wyjścia nie mam
- No tak tutaj punkt dla ciebie
- Możesz mnie puścić masz zimne ręce
- Hmm... a o kobiecie też nic nie znalazłaś ?
- Nie, nie wiem jak się nazywa bo gdybyś był taki dobry to mógłbyś dać mi jej imię i nazwisko
- Nina Jonhson
- Od razu lepiej...a naszyjnik ?
- Odnajdziesz ją to ona ci powie
- Co mam jej powiedzieć ?? Pani pomoże bo duch mnie nawiedza w snach i robi mi demolkę w domu tak z nudów ?!
- Daj jej zdjęcie naszyjnika
- Świetnie - założyłam ręce na biodra
- Aaa...wiesz że się szybko irytujesz ?
- Z tobą nie da się nie irytować
- Pomożesz mi a będziesz mieć mnie z głowy
- W porządku
Byliśmy w parku, nie wiem skąd się tak nagle wziął ale spacerowaliśmy, rozmawialiśmy i lepiej się poznaliśmy. Może będzie lepiej gdy będę spokojniejsza bo on nie jest wcale taki zły jak sobie myślałam.

sobota, 27 grudnia 2014

Rozdział 2

Liam wrócił już z rozmowy o pracę i udało mu się teraz zajmuje się naprawą samochodów.  Siedziałam w salonie i cały czas przyglądałam się dwóm kartkom a raczej zdjęciom.
- Ej, ziemia do Kate - machała mi przed twarzą Hayley
- Co ? - powiedziałam kompletnie zdezorientowana
- Co tam masz ? - zapytała Hayley
- Zbędne śmieci które miałam wyrzucić - poszłam do kosza na śmieci i wyrzuciłam dane karteczki
- Ok, idziesz z nami do parku  ?
- Nie, przygotuję się na jutro do szkoły...tak to będzie najlepsze rozwiązanie
- W porządku, będziemy za jakąś godzinę - powiedział Liam
- Jasne to miłego zwiedzania i takie tam - poszłam na górę
Wyjęłam swoje nowe książki i zaczęłam analizować kartkę po kartce, czułam się dziwnie siedząc w tym pokoju jednak postanowiłam skupić się na nauce niż na moich psychicznych  przeczuciach.  Wszystko działo się normalnie i nic już nie było takiego dziwnego.  Poszłam do kuchni zrobić sobie jedzenie, nagle poczułam delikatne pchnięcie przy czym wpadłam na blat. Przewrócił się kosz na śmieci i  wyleciały z niego dwa papierki, poczułam gulę w gardle nie wiedziałam co miałam zrobić ale wiedziałam za to kto mi towarzyszył w domu.
- Ok, Louis tak ? Nie mogę ci ot tak pomóc jak ja nie wiem gdzie to mogę znaleźć
Rozejrzałam się dookoła ale nikogo nie było, wzięłam dwie karteczki na których były wydrukowane dwa zdjęcia, łańcuszka i jakiejś nieznajomej kobiety.  Poszłam do pokoju, schowałam kartki w zeszyt od biologii i schowałam wszystkie rzeczy do plecaka.
Usłyszałam otwierające się drzwi tylko zaczęłam się zastanawiać się czy to zrobił chłopak z mojej głowy czy Liam i Hayley już wrócili.  Zeszłam na dół, Hayley zaniosła torbę z zakupami do kuchni, jednak to te lepsze wiadomości.
- I jak ci poszła nauka ? - zapytała
- Całkiem...szybko i sprawnie - uśmiechnęłam się
- Przerabiają to co ty przerabiałaś ?
- Jestem lekko w tyle - powiedziałam ze skwaszoną miną
- No tak to już jest ale zobaczysz pójdziesz tam i pewnie od razu ktoś ci wpadnie w oko i będzie miał kto ci pomagać - uśmiechnęła się
- Oczywiście a ty Hayley tylko o jednym - szturchnęłam ją
- Nie prawda - zaśmiała się
- Co powiecie żebyśmy poszli się gdzieś rozerwać w ten weekend ? - zaproponowałam
 - Czemu nie tylko zależy czy Liam...no wiesz nowa praca i w ogóle
- No tak oczywiście... ale  jak coś to może zrobimy sobie siostrzany wieczór
- Ej ale ja nie pracuje na noc - wtrącił się do rozmowy chłopak
- Ale ogólnie...kolegów jakiś poznasz no to pójdziecie na piwo czy coś - wzruszyłam ramionami
-  Ledwie tutaj zamieszkaliśmy i już mnie wyganiają z domu - oparł się o bufet
- Nie wyganiamy a prosimy cię byś dał nam czas - pocałowała go
- Ile cukru, idę do siebie - powiedziałam  z niesmakiem
- Zobaczysz jak ty sobie kogoś poznasz
- Nie sądzę - odpowiedziałam
Weszłam do pokoju, włączyłam telewizję w której oczywiście nic nie było, usiadłam na parapecie i patrzyłam na biegające dzieci po dzielnicy, wspominałam jak to było gdy ja z Hayley tak się zachowywałyśmy.  Poszłam do łazienki, wzięłam gorącą kąpiel i rozmyślałam o moim nowym dość teraz dziwnym życiu. Wyszłam z wanny i owinęłam się ręcznikiem, spojrzałam się w lustro, za mną był jakiś cień, odwróciłam się i westchnęłam
- Louis, jesteś strasznie niecierpliwym i bezwzględnym...człowiekiem nie mogę cię określić, zjawą ok ? a teraz wyjdź z tej łazienki ! - powiedziałam to z lekkim skrępowaniem
Panowała cisza, wyszłam z łazienki i poszłam do siebie do pokoju.
Usiadłam na łóżku i patrzyłam się w podłogę, nie wiem co się ze mną dzieje ale zaczynam się powoli bać.
- Kate, chodź na kolacje - weszła Hayley
- Zaraz zejdę tylko...tylko się ubiorę
- Czekamy
Szybko założyłam o dwa rozmiary za dużą koszulkę i bokserki, włosy spięłam w koka i pobiegłam na dół.
Usiadłam do stołu na tacy było pełno kanapek z sałatą i serem żółtym z dodatkami
- Kate zalejesz herbate ? - zapytał Liam
- Jasne - odeszłam od stołu
W tym samym czasie zaczęły się wiadomości jak zwykle głupoty których się nie chce słuchać ale po chwili dali ciekawą informacje odnośnie chłopaka który utonął w rzece Tamiza.  Trzymałam kubek w ręku i oparłam się o futrynę oglądając telewizję.
" Po miesiącu odnaleziono poszukiwanego przez rodzinę chłopaka na dnie rzeki, Louis Tomlinson, lat 23.  mieszkał w Londynie, jeszcze nie wiemy jak to mogło się stać że chłopak utonął, sprawa jest w toku."
W tym samym momencie upuściłam szklankę gdy ukazali zdjęcie chłopaka, to był ten sam który przyszedł do mojego snu.
- Kate...wszystko ok ? - spojrzał na mnie Liam
-  Yyy...t-tak wszystko ok - zaczęłam się jąkać
Zrobiłam w nowym kubku herbatę i zaniosłam do stołu, szkło sprzątnęłam i wyrzuciłam do kosza. Zjadłam kanapkę, wypiłam herbatę i pobiegłam do siebie do pokoju, wzięłam na łóżko laptopa i wpisałam jego imię i nazwisko, wszędzie było jedno i to samo że sprawa jest w toku. Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy. Zasnęłam.
~*~
Byłam w lesie, sama, czułam jak dreszcze przechodzą po moich plecach.
- Louis ! - zawołałam
Nikt się nie zjawił
- Louis, pokaż się...proszę, muszę z tobą porozmawiać
Nagle usłyszałam głos
- Przez ciebie nawet spokojnie wiewiórki nie mogą spać, musisz tak krzyczeć ? - zeskoczył z gałęzi - O czym tak pilnie musisz porozmawiać ?
- Oglądałam wiadomości i...- nie mogłam dokończyć
- I co ?
- Byłeś w nich...utopiłeś się ?! jak ?!
- Długa opowieść, kiedyś jak znajdę czas to ci opowiem  - złożył ręce na krzyż
- Dlaczego nie chcesz odpowiedzieć na moje żadne pytanie ?!
- Lepiej nie prowokuj kogoś takiego jak ja...odpowiem gdy przyjdzie na to czas - powiedział oschle
- Pewnie...duch i zasady które są jakieś...
- Skończ i zrób lepiej to co ci kazałem bo inaczej to się skończy, nawet nie wiesz jak ta strona jest męcząca
- Moment, co ?
- Zobaczysz jak pomożesz mi odnaleźć tą dziewczynę i ten pieprzony naszyjnik
- Yh...ale...
- Do zobaczenia - powiedział i zniknął
- Pięknie - powiedziałam do siebie
Usiadłam przy drzewie i myślałam o całej rozmowie.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hejka, no i jak wam się podoba blog ? :) liczę że dojdziemy do 5+ komentarzy <3 <3

wtorek, 23 grudnia 2014

Rozdział 1

Wysiedliśmy z samochodu,  stanęłam przed dużym domem i bacznie mu się przyglądałam, odetchnęłam ze spokojem bo to właśnie taki dom sobie wyobrażałam. Zaczęłam pomagać w przenoszeniu wszystkich pudeł do mieszkania. Przedpokój był mały, więc ciężko mi było ustawić to tak by było można bezproblemowo przejść do pomieszczeń. Salon był umieszczony po lewej stronie , mały ale przytulny głównie przeważała tutaj szarość co mnie zdziwiło iż Hayley zawsze uwielbiała beże, wyszłam z salonu naprzeciwko była ulokowana łazienka która była moim zdaniem świetna w przeciwieństwie do poprzedniej, mała i urządzona na czerwono.
- Kate, pomożesz mi ? - podała mi ostatnie pudło Hay
- Yyym...jasne, powiedz Liamowi żeby je gdzieś przeniósł - kiwnęłam głową na leżące pudła
- Jasne, zaraz się tym zajmie a ja idę po walizki
- Jak chcesz
Poszłam do swojego pokoju który znajdował się na piętrze, był niesamowity nie wiedziałam co powiedzieć, nadal zastanawiam się jak to się stało że Hayley z Liamem mieli pieniądze na tak drogi dom.
- A ty już się lenisz - wszedł Liam
- Owszem, nie spodziewałam się tego - usiadłam
- Czego ? - zapytał zdziwiony
- Że...ten dom...będzie aż tak niesamowity, wcześniej tamto mieszkanie było w o wiele gorszym stanie niż to
- Hayley sprzedała firmę ojca, dom a ja też ja pomogłem finansowo, zrobiłem tutaj malowanie
- Wyszło ci świetnie
- To fajnie że ci się podoba, chodź  zobaczyć naszą sypialnię i koniecznie musisz zobaczyć kuchnię

Na przeciwko mojego pokoju była sypialnia Hayley i Liama, stanęłam w przejściu i nie wiedziałam co już powiedzieć, jeszcze w życiu nie widziałam tak wielkiej sypialni, łóżko było oczywiście dwuosobowe na którym była biała pościel, ściany były kremowe a panele ciemno brązowe tak samo jak meble. Zeszłam na dół do kuchni, była mała ale zarazem bezproblemowo było można się poruszać w niej w dwie osoby, w przeciwieństwie do poprzedniego domu gdzie tylko jedna osoba się zmieściła. Weszłam z powrotem do mojego pokoju, rozpakowałam swoje rzeczy i pochowałam je do szuflad.
Liam poszedł na umówione już kilka dni wcześniej spotkanie o pracę, ja i Hayley zostałyśmy same.  Siedziałyśmy obie w salonie, rozmawiałyśmy o naszej wspólnej przyszłości tutaj, okazało się że mam już tutaj załatwioną szkołę do której idę już w poniedziałek, tylko dlaczego oni o niczym mnie nie informują ?
- Hayley... czy ty zapytałaś mnie w ogóle co ja chcę teraz tutaj robić ?
- Z tego co wiem musisz kontynuować szkołę
- A jakiś kierunek czy coś bo może wypadałoby mnie zapytać o zdanie nie mam już pięciu lat
- Przepraszam ale wszystko załatwialiśmy na biegu, nie dałabym rady sobie ze wszystkim !
- Następnym razem...ustalajcie coś ze mną bo dziwnie się czuję jak jestem postawiona przed faktem dokonanym
- Sama zaproponowałaś dom to jest taki jaki sobie wymarzyłaś
- Ok, nie mówimy o domu teraz... nie ważne i tak się w tej kwestii nie dogadamy, chcesz herbaty ?
- Tak, poproszę
Poszłam do kuchni, sięgnęłam z szafki pudełko z herbatą i wrzuciłam do kubka, wstawiłam wodę i usiadłam na taborecie, przeglądając jakiś stary magazyn.
- Kate, mogłabym cię poprosić byś przyniosła mi telefon ?!
- Kobieto czy ty nie możesz czasami wstać i sobie przynieść ?
- Leży na bufecie
Wzięłam telefon i podałam jej do ręki, w tym samym momencie zaczęła gotować się woda, weszłam do kuchni, gaz był zgaszony, nie wiedziałam jak to możliwe ale nie chciałam już robić z siebie idiotki więc zalałam tą herbatę i zaniosłam do salonu.
Poszłam do pokoju, położyłam się na łóżku i myślałam co będzie dalej.
Zamknęłam oczy, nie poczułam kiedy zasnęłam.
~* ~
- Witaj, królewno - usłyszałam czyiś głos
Podniosłam spojrzenie na chłopaka, był wysokim, przystojnym szatynem a jego ręce były pokryte tatuażami, usiadł na fotelu który stał przy oknie i cały czas się na mnie patrzył.
- Jak się tutaj znalazłeś ? - wstałam z łóżka
- Wiesz to tak jakby...mój dom
- Słucham ?
- Owszem, jestem właścicielem tego domu a tu nagle patrzę i jakieś obce osoby w nim są
- Czekaj... ty mi kogoś przypominasz
- O mało mnie nie rozjechaliście na drodze
- To ty ?! jak to się stało do diabła że...
- I tak nie żyje więc nic by się aż tak wielkiego nie stało
- Moja siostra cię nie widziała
- No to raczej dobrze
- Kpisz sobie ze mnie, bałam się że będzie wypadek i wyszłam na idiotkę, w ogóle kim ty jesteś do cholery ?
- Louis
- Ok, nie wiem jak to się dzieje że jesteś w mojej głowie ale proszę cię wyjdź już z niej
- Niestety nie, teraz będę z tobą siedział i gadał wiesz jakie życie w samotności jest nudne ?
- To jest jakiś żart, Kate ty bzikujesz - powiedziałam do siebie
- Masz zadanie do wykonania ! - powiedział już poważnym tonem
-  Słucham ?!
- Znajdziesz mi ten naszyjnik i tą osobę - podał mi dwie pogniecione kartki
- Kto to jest ?
- Dowiesz się później - uśmiechnął się i zniknął
 ~*~
Obudziłam się cała zgrzana, nie wiem jak to się stało ale to było coś dziwnego nawet sama nie wiem jak to określić, spojrzałam na poduszkę na której leżały właśnie dwie kartki z mojego snu. To jest jakiś cholernie, głupi żart !