czwartek, 12 marca 2015

Rozdział 7

Dwa tygodnie później.

Wyszłam już ze szpitala, jechaliśmy w ciszy. Patrzyłam za okno i rozmyślałam cały czas o Louisie, którego nie widziałam od tamtego zdarzenia, co mnie strasznie martwiło.
Gdy dojechaliśmy do domu, poszłam do siebie do pokoju i odstawiłam torbę z rzeczami, wyjęłam z szuflady laptopa i położyłam na łóżku.
Poszłam jeszcze do kuchni zrobić sobie kawy a potem do łazienki na orzeźwiającą kąpiel.
Gorąca woda rozluźniła moje mięśnie, wyszłam z wanny i spojrzałam się w lustro.
Trochę schudłam.
- Przynajmniej nie będę mieć problemów z dietą jak moja siostra - Powiedziałam do siebie.
Spięłam mokre włosy w koka, owinęłam ciało ręcznikiem i wyszłam.
- Jesteś głodna ? - Słyszę głos Liam'a z kuchni.
- Nie ale możesz zrobić mi kawy.
- Ok, z mlekiem ?
- Nie.
- Już się robi, Hayley coś chcę od ciebie.
- Gdzie jest? - Weszłam do kuchni, trzymając kurczowo ręcznik.
- Uhm - Spojrzał się na mnie i kontynuował - Jest u nas w pokoju - Szybko odwrócił wzrok.
- Jasne, dziękuje wam za wszystko.
- Za co ?
- Zejdę do ciebie zaraz - Posłałam mu lekki uśmiech.
- W porządku.

Weszłam do swojego pokoju, rzuciłam ręcznik na łóżko i założyłam swoje szare dresy i białą koszulkę.
Włączyłam laptopa i włączyłam wyszukiwarkę, nie wiedziałam już co chciałam sprawdzić, oparłam się głową o ścianę i zamknęłam oczy.
- Obym się chociaż czegoś tutaj dowiedziała - Powiedziałam do siebie.
Strona o duchach a raczej jak przywołać ducha.
- Kate, możemy porozmawiać ? - Wchodzi do pokoju Hayley.
- Jasne, wchodź - Zamknęłam laptopa i odstawiłam go na bok.
- Rozmawiałam z twoim doktorem.
- Oh, naprawdę ? - Poczułam zakłopotanie.
- Naprawdę, wyniki nie są dobre jak sama wiesz, musisz chodzić na kontrolę.
- Hayley, wiem o tym - Chwyciłam ją za ramię.
- Chcę żebyś uważała na siebie.
- To też wiem, co ci mówił Harry ?
- Yhm, że chcę się z tobą spotkać coś omówić, powiedział że się dowiem jak wszystkiego się dowie, wymijał moje pytania.
Dziwne.
- Może za dużo ich czasami zadajesz.
- Katerina, ja się martwię i tyle.
- Wiem ale też możesz się martwić ale trochę mniej.
- Jak sobie chcesz - Wyszła.

Kocham jej humory, wzięłam z powrotem laptopa i czytałam o wywołaniu duchów i jest wiele zastosowań na takie przywołanie.
Plansza o której słyszałam a raczej widziałam na filmach ale podobno to działa. Zdziwiłam się. Zostawię to na plan B.
Zeszłam do Liam'a który kłócił się z kimś przez telefon, nie sądziłam że Liam potrafi tak krzyczeć.
Wzięłam swoją kawę i usiadłam tuż przy bladzie i błądziłam wzrokiem po kuchni.
- Wybacz - Powiedział, gdy spotkał mój wzrok.
- Rozumiem że ktoś cię zdenerwował - Uśmiechnęłam się nerwowo.
- Tak, kolega z pracy będzie tutaj nie długo.
- Oh, wcześniej chciałam wam podziękować.
- Tak wiem tylko nie powiedziałaś nadal za co.
- Że wytrzymujecie...Jestem ostatnio dziwna wiem ale obiecuje że to się zmieni - Biorę łyk kawy.
- Ah, no tak nie powiem że nie ale trochę zdziwaczałaś ale i tak nadal cię uwielbiam.
- Hah, cieszę się, jesteś dla mnie jak brat więc...Nie chcę by coś to zepsuło a zwłaszcza moje zachowanie.
- Nie masz co się obawiać - Uścisnął mnie.
- Co powiesz żebyśmy w ten weekend spędzili czas w trójkę, bez żadnych telefonów i dziwnych zachowań.
- Jasne, dlaczego nie - Uśmiechnął się.

Nagle rozległ się dzwonek do drzwi, do salonu wszedł wysoki przystojny brunet.
- Kate, zawołasz Hayley ?
Zorientowałam się że cały czas patrzę się na tajemniczego nieznajomego.
- Yhm, tak, pewnie - Uśmiecham się lekko i wychodzę.
Hayley oczywiście jest wpatrzona w swoją lekturę.
- Liam cię woła - Weszłam do jej pokoju.
- Co znowu tym razem ?
- Nie wiem, przyszedł jakiś facet.
- Chodź ze mną.
- Co?Dlaczego?
- Nie chcę być tam sama, idziesz ze mną - Wstaje i ciągnie mnie za rękaw.
Zeszłyśmy do salonu, usiadłam obok siostry która była mocno zdezorientowana.
- Co się stało ? - Zapytała
- Myślę że możemy poruszyć ten temat ale bez Kate - Odzywa się po chwili Liam.
- Słucham ?! - Wstaję.
- Idź do siebie.
- Kpisz sobie ze mnie ?!
- Nie, nie kpię.
- A na mnie mówicie że to ja mam sekrety.
- Sprawy dorosłych.
Jak to głupio brzmi.
- Między mną a Hayley...
- Idź już!
Brunet spojrzał się na mnie z lekkim uśmieszkiem, czułam się zażenowana tym wszystkim. Poszłam posłusznie do pokoju, zabierając kawę.
Zamknęłam drzwi na klucz i odstawiłam kawę na biurko, otworzyłam okno, zapach chłodnego powietrza uspokaja moje myśli.
- Louis, gdzie ty do diabła jesteś ? - Pytam samą siebie bo teraz to z nim chcę o tym porozmawiać.
Jak na zawołanie dostaję zieloną piłeczką w nogę.
- Louis! - Uśmiechnęłam się. - Jak miło że jesteś, szkoda że cię nie słyszę.
Zamknęłam oczy i próbowałam usnąć.

                                                    ***

- Cześć - Przytulił mnie.
- Cześć, tęskniłam...- Wypaliłam po czym szybko chwytam się za buzię.
- Yhm, ja też. Jak leci ?
- A jak widać ?
- Że kiepsko a u ciebie ?
- Jest coraz gorzej, musisz szybko działać bo ja nie mam sił.
- Jak to ? - Zapytałam zdezorientowana.
- Coś co tutaj jest, zabiera mi energię by się z tobą skontaktować, nie wiedziałem co robić ale jak na razie mam spokój.
- Oh Louis...Postaram się co w mojej mocy.
- Znajdź ten przeklęty naszyjnik i zniszcz go.
- Dlaczego ?
- Zaufaj mi, dobrze ?- Dotknął mojego policzka.
- Mhm - Skinęłam głową.
Jak to się dzieje że moje serce zaczęło szybciej bić ?
- Chciałabym cię tutaj normalnie sprowadzić.
- Możesz to zrobić tylko najpierw...
- Nie, Louis, błagam nie znikaj teraz !
Chwyciłam go za rękę lecz zniknął. Dlaczego teraz ?! Gdzie ja teraz jestem do cholery ?
Rozglądałam się dookoła, pustka. Czarna pustka. Próbowałam się obudzić lecz jak na razie na próżno.
- Louis, błagam cię przyjdź - Łzy spływały mi po policzku.
Zrobiło się zimno, pojawiłam się w...górach, byłam w dresowej bluzie i legginsach, para leciała z moich ust.
- Mój Boże, niech mnie ktoś obudzi - Powiedziałam do siebie przez łzy.
Szłam powoli w stronę iglastego lasu, byłam coraz bardziej zmarznięta.
Dlaczego to wszystko przytrafia się właśnie mnie ?! Przyspieszyłam ale brakło mi tchu, dlaczego ? Przecież mam dobrą kondycje. Nagle usłyszałam warczenie. Odwróciłam się, pusto.
- Ok, to nie jest śmieszne - Oparłam się o jedno z drzew, poczułam lekkie draśnięcie, krew leciała mi z palca.
Cholerne igły. Poszłam dalej, była coraz zimnej.
Nagle zza drzew ujawniły się...wilki. Nie mogłam uwierzyć w to co się dzieje, to nie może tak się skończyć.
Nagle jeden skoczył na mnie lecz ktoś lub coś obronił mnie, miałam draśnięcie na twarzy z których leciała krew.
Nagle znów było pusto.

                                                 ***
Obudziłam się, rozejrzałam się po pokoju, wiedziałam że jestem u siebie.
Spojrzałam na ręce były całe czerwone z zimna, były wręcz lodowate. Poczułam jak piecze mnie lewy policzek. Odruchowo dotknęłam miejsce i wzięłam głęboki wdech. Zbiegłam szybko do łazienki i spojrzałam w lustro.
- To niemożliwe!! - Powiedziałam do siebie.
Przemyłam rany zimną wodą. "Oby nie były bardzo głębokie, ale śladu nie będzie." Pomyślałam, wytarłam ręcznikiem delikatnie rany i wyszłam. Liam odprowadził kolegę do drzwi, spojrzał się na mnie, było widać zdziwienie.
Poszłam zrobić sobie kanapkę z wędliną i gorącą herbatę.
- Co ci się stało w polik ? - Usłyszałam głos za moimi plecami, odwróciłam się i spojrzałam się na niego, co tu odpowiedzieć.
- Nic takiego, ja...spałam i musiałam się podrapać - Uśmiechnęłam się.
Jak to głupio brzmi.
- Ahh drapnęłaś się, obetnij paznokcie bo sobie krzywdę zrobisz, serio co ci się stało. ?
- Powiedziałam ci, podrapałam się i...
- Wiesz jak to beznadziejnie brzmi.
- Ok, chcesz wiedzieć prawdę ?!
- Chcę.
- Nie wyśmiej mnie tylko !
- W porządku.
- Śniło mi się że jestem w górach, było zimno i byłam w tym w czym jestem teraz i wiesz co zaatakował mnie wilk i miałam identyczne draśnięcie i ktoś mnie obronił ale nie wiem kto bo się obudziłam. To jest prawda.
- Ok, nie chcesz to mi nie mów.
- Powiedziałam ci prawdę, tak było, uwierz mi.
- W to się nie da wierzyć - Wyśmiał mnie.
- Przestań !
- W porządku, sprawy nie było.

Wiedziałam że tak będzie, znowu wyszłam na wariatkę. Zalałam sobie herbatę i poszłam do pokoju.
Z powrotem szukałam różnych informacji. Zapowiada się długa noc.

1 komentarz: