piątek, 20 lutego 2015

Rozdział 6

Przebudziłam się po trzech godzinach, nic się nie działo ale to i tak mnie nie uspokoiło. Obok mnie siedział Niall.
- Hej.
- Cześć - powiedziałam lekko się uśmiechając.
- Jak się czujesz ?
- Źle ale jakoś przetrwam.
- Mam coś dla ciebie - uśmiechnął się.
- Naprawdę? mogę wiedzieć co to takiego ?

Zaczął coś szukać w swoim plecaku.
- Czekoladki, sok i lektury do czytania i parę rzeczy do przejrzenia.
- Dziękuje, co to za książki lub grube zeszyty ?
- Chciałaś rzeczy mojej babki, poszperałem i coś znalazłem ale na pewno jest tego więcej u niej w domu.
- Świetnie, naprawdę dziękuje a gdzie je znalazłeś ?
- W strychu u mnie w domu.
- Niall, jesteś genialny i jestem twoją dłużniczką - przytuliłam go.
- Na pewno będzie kiedyś taka okazja ale teraz odpoczywaj.
- Ledwie nową szkołę zaczęłam a już ją opuszczam.
- Czasami są sytuacje bez wyjścia - Chwycił mnie za rękę - Ale ty masz zimne dłonie.
- Wiem, nawet ich nie czuje - uśmiechnęłam się.
- To nie jest śmieszne, lekarz wie ?
- Robił mi badania, spokojnie na pewno dadzą mi coś i mi przejdzie.
- Mam nadzieję ale powiem mu mimo wszystko.
- Kochany jesteś
- Odpoczywaj i przejrzyj to sobie jak będziesz mieć siłę, muszę iść.
- Już? ile tu byłeś?
- Godzinę - uśmiechnął się i dał mi buziaka w polik - Trzymaj się Kate.
- Przyjdź jeszcze - Rzuciłam.
- Pewnie, do jutra - Uśmiechnął się i wyszedł.

Chwyciłam książkę do ręki, musiałam obchodzić się z tą książką delikatnie ponieważ należała to starych i zniszczonych "książek".




                                                       ***
Rok 1965
Szłam do małej piekarenki, to właśnie wtedy go poznałam. Georg Williams Tomlinson. Człowiek mojego życia.
Tego dnia był największy ruch, pełno dzieci biegało przy fontannie, dorośli głośno rozmawiali i palili cygaro. Tak właśnie przebiegało życie. Gdy skręcałam już w uliczkę, usłyszałam parskanie i szybkie tupanie kopyt, odwróciłam się za mną biegły dwa konie, pamiętałam tylko straszny ból, obudziłam się w domu w łóżku, opatrzona w miarę możliwości, nade mną stali dwaj wysocy mężczyźni, rozmawiali o tym co mam zażywać na bóle i różne tego rodzaju rzeczy.
"Stratowana przez konie" jak to brzmi ? jak idiotyzm, prawda? ale tutaj często to się zdarzało, dzieci nie wiedzą jak odnosić się do tego właśnie zwierzęcia. Gdy jeden mężczyzna wyszedł, drugi został.
Patrzyłam się na niego przez dłuższą chwilę. Przedstawił mi się "Georg Tomlinson", powiedział co się stało i to on mi pomógł ponieważ mnie znalazł. Codziennie do mnie przychodził i mi pomagał, rozmawiał i wspierał.
                                                     ***

Przerwałam lekturę i ten fragment sobie podsumować, Georg Williams Tomlinson, dokładnie TOMLINSON. To musi być daleki krewny Louisa, pytanie czy on o nim wie. Zakochała się w nim. Musiało coś się wydarzyć że właśnie ta kobieta się na nim "mści", chyba tak to mogę określić. W sali było pusto, leżałam tylko ja. Bałam się zasnąć że stanie się to samo co wcześniej.
Ale muszę wiedzieć czy Louis wie o tym. Zamknęłam oczy i pomyślałam o Louisie.

                                                       ***
Tym razem znalazłam się w wielkim salonie,ściany tak naprawdę były szybami.
- Louis ?!
- Jestem księżniczko, nie na długo.
- Jak to ?
- Mamy intruza w naszych snach, kontroluje je.
- Cholera.
- Wiesz coś ?
- Wiesz kto to jest Georg Williams Tomlinson.
- Po nazwisku domyślam się że to ktoś z moich krewnych jeżeli to z tych Tomlinsonów.
- Raczej tak, słuchaj mnie teraz uważnie.
- Może usiądziemy ?
- Jasne, póki nie ma tutaj nikogo.
- A więc mów.
- Ta kobieta ze zdjęcia poznała nijakiego Georg'a Tomlinsona, zakochała się w nim z tego wynika z tych zapisków z 1898 roku. Uratował jej życie, stratowały ją konie gdy się obudziła to był przy niej on i lekarz, codziennie przychodził i rozmawiali.
- Zawsze coś, wiesz coś więcej ?
- Na razie tylko to, chciałam się zapytać czy wiesz kto to jest.
- Nie, ale też się pobawię w detektywa.
- Cieszę się że cię widzę, Louis.
- Wzajemnie.
- Szkoda że nie ma cię przy mnie, nie możemy rozmawiać ani nic.
- Siedzę zawsze przy tobie gdy nikt mi nie przeszkadza.
- Naprawdę ?
- Jesteś w ciężkim stanie to nie mogę rzucać w ciebie piłką.
- No tak - Zaśmiałam się. - Mam nadzieję że się nie długo zobaczymy.
- Wkrótce tak.

Nagle wszystko ściemniało z pięknego miejsca przeszliśmy do jakiegoś wilgotnego pomieszczenia z kratami w oknach, coś typu opuszczone psychiatryka.
- Co się dzieje ?- Zapytałam przerażona.
- Paniusia przyszła, obudź się Kate!!!
- Nie mogę cię tutaj ot tak zostawić !
- OBUDŹ SIĘ DO DIABŁA, DAM SOBIE RADĘ !
- Louis !!
- OBUDŹ SIĘ, PROSZĘ, WSZYSTKO BĘDZIE DOBRZE, OBUDŹ SIĘ!!!!

                                                       ***
Krzyki Louisa spowodowały że jednak się obudziłam, nie wiedziałam ja mu pomóc, chciałam wstać z łóżka ale moje obrażenia nie pozwoliły mi na to. Szukałam jakiejś pomocy ale wiedziałam że nie ma to sensu.
- Louis, proszę cię - Szeptałam do siebie z nadzieją że się zjawi.
Nie zjawił się, obawiam się najgorszego. Nie pozostaje mi nic innego jak czekać do wieczora.

poniedziałek, 2 lutego 2015

Rozdział 5

Miałam dość spokojny sen ale Louis się nie zjawił, wstałam i podeszłam do okna rozmyślając co dalej ze mną będzie.
Rozmyślałam jak się dowiedzieć coś o tym naszyjniku, byłam w muzeach i w wielu innych miejscach lecz nikt nic nie wiedział o tym naszyjniku. Nie pozostało mi nic innego jak wciągnąć w to zadanie Nialla bo tylko on mi mógł pomóc.
Założyłam legginsy i lekką tunikę, zeszłam na dół i zrobiłam sobie szybko śniadanie i poszłam do szkoły.
Pierwsze lekcja to była matematyka, weszłam do sali i zajęłam miejsce ławkę przed Niallem. Nie mogłam się skupić nad niczym innym jak nad naszyjnikiem i jak on pomoże Louisowi. Nauczycielka wyrwała mnie z toku myślenia.
- Wszystko w porządku ?
- Yyym taak - powiedziałam cichym głosem
- Skup się
- Przepraszam

Lekcje minęły dość szybko, wracałam z Niallem do domu lecz postanowiłam że przedłużę ten czas i pójdziemy przez park.
- Niall, pamiętasz to zdjęcie co ci pokazałam ?
- Pamiętam
- Posłuchaj mnie, zabrzmi to dziwnie ale potrzebuje informacji o twojej praprapra babce.
- Spróbuje coś znaleźć na strychu mojej babci, może coś się znajdzie ale nie obiecuje.
- Naprawdę mógłbyś zrobić to dla mnie ?
- Jeżeli tak bardzo ci na tym zależy to pewnie...a mogę wiedzieć do czego ci to będzie potrzebne ?
- Wiesz...mój znajomy potrzebuje jakiś informacji czy coś takiego i powiedziałam że mu pomogę ale nikt jej nie znał aż trafiłam na ciebie.
- Rozumiem, dziwne ale w porządku - uśmiechnął się.
- Jakbyś coś znalazł to przyjdź do mnie do domu, wiesz gdzie mieszkam - uśmiechnęłam się.
- Nie ma problemu. Idziemy na jakąś kawę ?
- Przepraszam cię ale nie mogę, miałam w czymś pomóc Liamowi.
- Następnym razem ?
- Pewnie że tak, muszę iść i jeszcze raz ci dziękuje - dałam mu buziaka w policzek a on się tylko uśmiechnął.

Wróciłam do domu cała podekscytowana że jest jakakolwiek szansa że coś znajdę na temat tej kobiety jak i może naszyjnika. Dom był pusty, poszłam do swojego pokoju, odłożyłam torbę i patrzyłam przez okno, z biurka spadła torba.
- Hej Louis, mam świetne wieści być może uda się coś znaleźć.
Nagle czułam jak coś przycisnęło mnie do ściany, nie wiedziałam co to takiego ale czułam jak się dusiłam, bolało mnie całe ciało, nagle zrobiło mi się słabo, upadłam na ziemię.

                                                 ***
Poraziło mnie światło, obudziłam się w szpitalu obok mnie siedziała moja siostra, chciałam wstać lecz każdy ruch sprawiał mi niesamowity ból.
- Leż, nie ruszaj się - chwyciła mnie za dłoń.
- Co się stało ? - powiedziałam prawie szeptem
- Sama nie wiem, jak weszłam do domu to leżałaś nieprzytomna na ziemi. Kto ci to zrobił ? - Wskazała na liczne siniaki na moim ciele.
- Nie wiem, pamiętam że poczułam ból i tyle.
- To niemożliwe.
- Prawdzie - posłałam jej lekki uśmiech.

Do pokoju wszedł doktor, chociaż moim zdaniem był za młody na doktora wyglądał na dwadzieścia lub góra dwadzieścia dwa lata.
Jego burza loków idealnie pasowała do jego urody, uśmiechnął się pokazując swoje dołeczki.
- Witaj Kate, jak się czujesz ?
- Kiepsko, wszystko mnie boli.
- Nie dziwię ci się, pokaż mi te ręce - Chwycił moje ręce i przyglądał się moim obrażeniom, spojrzał się na mnie to na Hayley.
- Twoje ręce, nogi, brzuch, wyglądają jakbyś wpadła na stado rozpędzonych koni.
- Nie wiem dlaczego to się stało,byłam w pokoju i nagle poczułam ból na całym ciele i obudziłam się tutaj.
- Dziwne, nigdy nie spotkałem się z czymś takim.
- Czuję się wyróżniona - Powiedziałam pół słyszalnym głosem.
- Nawet teraz ci się zbiera na żarty - skarciła mnie Hayley
Zamknęłam oczy, jedynie czego pragnęłam to sen.

                                            ***
- Co ci się stało ? - usłyszałam znajomy głos
- Myślę że ty wiesz najlepiej !- krzyknęłam
- Co masz na myśli ?
- To ty mi to przecież zrobiłeś !!
- Kate, nie zrobiłbym ci czegoś takiego nawet ja nie jestem w stanie tego zrobić, co się stało ?
- Wróciłam do domu i poszłam do pokoju bo tam najczęściej przebywasz no i odstawiłam torbę na biurko i wyglądałam przez okno a że torba spadła na podłogę to pomyślałam że dałeś mi znak że jesteś no i powiedziałam  że mam dla ciebie dobre wieści iż być może znajdę jakieś informacje o kobiecie której tak szukasz i nagle poczułam piekielny ból na całym ciele i upadłam, obudziłam się w szpitalu.
- Nie było mnie bo chciałem ci dać swobodę w poszukiwaniach, musimy ustalić kto to zrobił.
- Jak to zamierzasz zrobić ?
- Będę zawsze z tobą, w szkole, w domu i w różnych innych miejscach.
- Ale jak będę z Niallem lub w łazience nie masz prawa tam być !
- Ehm...no dobrze niech ci będzie.
- Musimy coś ustalić jak rozpoznam że to ty przyszedłeś ?
- Ja...hmm...będę rzucał w ciebie piłką, sprawia mi to małą przyjemność.
- Słucham ?! - spojrzałam na niego zdziwiona.
- Uroczo się denerwujesz !
- Bardzo śmieszne Louis.

W śnie było na tyle dobrze że mogłam go dotknąć, przytuliłam go. Bardzo lubię spędzać z nim czas. Nagle byliśmy w parku, jak on to robi ? Usiedliśmy na ławce, nagle zniknął.
- Louis ?!
Podniosłam się z ławki i rozglądałam się dookoła, byłam tutaj sama. Miałam pewność że teraz nie jesteśmy w snach sami. Przy drzewie stała jakaś postać, cieżko mi było odróżnić czy to kobieta czy mężczyzna. Powoli stawiałam kroki do przodu aż nagle...

                                              ***
- Kate, Kate, obudź się !
Otworzyłam oczy.
- Coś ty najlepszego zrobiła Hayley !
- O co ci chodzi ?
- Na cholerę mnie obudziłaś ?!
- Cała się trzęsłaś i majaczyłaś coś przez sen !
- I co z tego ?! Nieważne - burknęłam

Zastanawiałam się co z Louisem, leżąc w szpitalu nie mogłam nic zrobić, nie mogłam mu w żaden sposób pomóc. Dr. Styles podszedł do mnie i usiadł na krzesełku.
- Jak się masz ?
- Bywało lepiej - posłałam mu lekki uśmieszek
- Zaraz pielęgniarka przyniesie ci szklankę wody i leki przeciwbólowe
- Dziękuje
- Wyniki są kiepskie, trochę tu poleżysz.
- Nie mogę wcześniej wyjść ?
- Nie w tym stanie, powiedz mi co się dokładnie wydarzyło.
- Siostra czeka na korytarzu ?
- Musiała gdzieś jechać, jesteśmy tutaj sami - uśmiechnął się.
- Wyda się to dziwne ale...wróciłam do domu i poszłam do swojego pokoju, ja tylko wyglądałam przez okno z mojego biurka spadła torba i chciałam ją podnieść i nagle poczułam ból, nie mogłam się ruszyć i obudziłam się tutaj.
- Dlaczego nie powiedziałaś tej historii swojej siostrze lub Liamowi ?
- Oni już od jakiegoś czasu patrzą na mnie jak na wariatkę ponieważ ja czasami...widuje dziwne rzeczy.
- Jakie rzeczy ?
- W snach - wypaliłam
- W snach ? mogę wiedzieć co takiego widujesz ?
- Zmarłych ludzi, nawet już Pan patrzy się na mnie jak na wariatkę.
- Ja tak nie myślę - uśmiechnął się i wstał. - Proszę odpoczywać a ja zaraz przyślę tutaj kogoś.
- Dziękuje - uśmiechnęłam się.

Czułam że nie powinnam mu takich rzeczy mówić ale jednak to zrobiłam i poczułam niesamowitą ulgę. Odetchnęłam i patrzyłam się w ścianę, rozmyślając jakiś plan działania.